niedziela, 28 lipca 2013

Jedenasty

 Inna rzeczywistość. 

 
Znudzony Jonghyun odkłada album ze zdjęciami na niewysoki stolik i spogląda na Jinkiego, który całkowicie go ignoruje. Chłopak jest pochłonięty przez jakąś grubą encyklopedię, prawdopodobnie ucząc się materiału na kolejne zaliczenia, zupełnie jakby notatki mu nie wystarczyły.
- Onew? - pyta cicho młodszy, próbując jakoś otrząsnąć z transu studenta, który po chwili leniwie podnosi wzrok znad książki i wbija go w swojego przyjaciela.
- Czego znowu? - mruczy niezadowolony. Nienawidzi, kiedy ktoś przeszkadza mu w nauce.
- Kibum na pewno nie mówił ci dokąd się wybiera?
Jinki westchnąwszy, zamyka książkę i kładzie ją obok siebie, po czym bierze do ręki szklankę wypełnioną sokiem i marszczy nieco czoło, jakby zastanawiając się nad czymś. Po chwili jednak uśmiecha się kpiąco. - To twój chłopak, nie mój.
Jonghyun musi przyznać mu rację, czego wolałby uniknąć.
- Ale jest twoim przyjacielem. Poza tym znam tę minę – mówi, jakby był pewny, że Lee coś przed nim ukrywa. - Mów gdzie jest Key, do cholery jasnej – dodaje, gwałtownie wstając, a Jinki wzrusza tylko ramionami i znów przybiera swój dawny, znudzony wyraz twarzy. Sięga po książkę i zasłania nią twarz, by po raz kolejny zagłębić się w lekturze.
- Dobra, wiem gdzie jest – odpiera po chwili, jednak nie odsłania się. Jonghyun ma wrażenie, że starszy próbuje uciec przed jego wzrokiem. - Ale nie powiem ci. Zresztą, lepiej będzie, jak Kibum sam ci opowie, gdzie był, po co tam był i dlaczego ci nie powiedział. Poza tym to nic pewnego, więc byłoby jeszcze gorzej, gdybym ci teraz powiedział, co ten mały, upierdliwy, wredny idiota planuje. Porywa się na głęboką wodę, ale może mu się uda. Sam zaraz się może przekonasz lub będziesz musiał pocieszać go po porażce – dodaje po chwili, a jego kąciki ust wędrują ku górze, kiedy odpowiada mu jedynie ciche westchnienie Jonghyuna i następnie ta upragniona cisza.
Chwilę później słychać pukanie. Dwie pary oczu w skupieniu obserwują niewielki korytarz, skąd ów hałas pochodzi. Jonghyun przez chwilę myśli, że to Key, jednak po momencie dochodzi do wniosku, że on by nie zapukał, tylko wpadł do mieszkania jak burza. Znudzony przenosi wzrok na Jinkiego, który nawet nie trudzi się, by wpuścić gościa. - Nie otworzysz? - W pierwszej chwili nie dostaje odpowiedzi. W środku panuje cisza, przerywana nieustającym stukaniem palców o drewniane drzwi. - Onew, do cholery!
- Jestem zajęty – odpowiada ze znudzeniem, nie odrywając wzroku od opasłej książki, z którą raczej nie zamierza w najbliższym czasie się rozstawać. - Ty nic nie robisz, więc z łaski swojej podnieś tę leniwą dupę i otwórz, albo udawaj, że cię nie ma, to natręt sobie pójdzie i po problemie.
- To twój dom.
- Szukaj bardziej przekonywujących argumentów.
Jonghyun z westchnieniem wstaje z miejsca, wiedząc, że nie wygra z nim. Właściwie uważa Onew za naprawdę dobrego przyjaciela, który potrafi dotrzymać tajemnicy i wesprze w trudnych chwilach, który będzie zawsze przy nim bez względu na sytuację. Jedyną wadą jest jego charakter. Mimo lojalności, jest dosyć szczery i bezpośredni, czym potrafi zrazić, jednak nie Jonghyuna i Kibuma. Ten drugi wcale nie jest lepszy.
Za drzwiami stoi osoba, której Jonghyun się najmniej spodziewał. Prawdę mówiąc, na początku nie ma pojęcia, po co Sora postanowiła odwiedzić Lee, ale bez słowa wpuszcza ją do środka, czekając aż ściągnie swoje wysokie buty i odłoży kolorowy parasol pasujący do falbaniastej sukienki, która Jonghyunowi przypomina raczej zasłonę, aniżeli ubranie. Siląc się jednak na uprzejmość, uśmiecha się łagodnie i wskazuje jej salon. - Coś do picia?
- Nie, dzięki – odpiera z uśmiechem, zmierzając do wyznaczonego miejsca. - Jest Jinki?
- Tak, ale wygląda na to, że jest zbyt leniwy, żeby podnieść się z kanapy i otworzyć. – Prycha tak, by chłopak był to w stanie usłyszeć. - Um, Sora? - Zwraca jej uwagę, na co ta odwraca głowę i spogląda na niego z zaciekawieniem. - Wiesz może, gdzie jest Kibum?
Przez chwilę milczy, jednak po chwili uśmiecha się łagodnie i kiwa twierdząco głową. - Tak, ale miałam ci nie mówić.
- Key wstępuje do jakiejś sekty, gangu, a może potajemnie ucieka z kraju, że nie chcecie mi powiedzieć? To aż taka tajemnica? Obiecuję, ze jak tylko tu wróci, to uduszę go własnoręcznie i nie będą obchodzić mnie żadne wymówki – warczy, opadając na wcześniej zajmowane miejsce. Obok niego siada Sora, śmiejąc się cicho.
- Wątpię, że nadal będziesz chciał to zrobić – wtrąca się Jinki, unosząc swoje duże oczy znad książki – ale ja nie będę miał nic przeciwko. Przynajmniej jeden z głowy. Bo później Minho przyjedzie z wakacji i się zacznie. Ucieszona mamuśka Key, gorzej być chyba nie mogło – stwierdza, mając przy tym tak zabawną minę, że Jonghyun z trudem powstrzymuje się od parsknięcia śmiechem.
- W takim razie go oszczędzę, jeszcze cię trochę podenerwuje, dopilnuję tego. - Śmieje się, mówiąc to, ponieważ wie, że denerwuje tym Jinkiego jeszcze bardziej.
Po chwili w domu słychać hałas otwieranych drzwi, donośne trzaśnięcie, a następnie przeciągły pisk, który potrafiłby obudzić nieżywego. Jjong zdumiony spogląda na Sorę, która z szerokim uśmiechem oczekuję rozradowanego Kibuma, który po chwili staje w drzwiach salonu.
- Udało się! - krzyczy, a Jinki, widząc, jak emanuje od niego szczęściem, przykłada dłonie do uszu, próbując uchronić się przed wrzaskami, po czym zamyka oczy. - Nie wierzę, że mnie przyjęli! To takie nierealne, muszę zadzwonić do Minho. Będzie się cieszył tak jak ja i... na torebkę od Prady i buty od Louis Vuitton, coś ty na siebie włożyła? Ta sukienka aż radzi po oczach. - Ze zdziwieniem patrzy na Sorę, która na to zaczyna się śmiać jeszcze bardziej. - To zbrodnia, żeby w czymś takim chodzić, ściągnij to, wyrzuć albo spal najlepiej. To wygląda jak szmata do podłogi. - Jest tak zajęty, że nawet nie zauważa, kiedy obok niego staje Jonghyun i czule obejmuje go w pasie, przyciągając do siebie.
- O co chodzi, Key? I dlaczego nikt nie chciał mi powiedzieć, gdzie byłeś? Zupełnie jakby to była tajemnica, za której zdradzenie grozi utrata życia.
- Bo to godni zaufana ludzie są – odpiera, kładąc dłonie na rękach swojego chłopaka. - Poprosiłem, żeby nie mówili ci, bo nie wiedziałem czy się uda, poza tym chciałem, żebyś dowiedział się o tym ode mnie, a nie od osób trzecich – informuje spokojnie, wtulając się w jego ciało. - Byłem na rozmowie o pracę, w Vogue. Co prawda mam przejść staż, ale już wstępnie powiedzieli, że się nadaję. To niesamowite!
- Mogłeś powiedzieć wcześniej, postarałbym się ciebie jakoś wesprzeć – mówi, jednak jest dumny z Key, dlatego przytula go jeszcze mocniej, kładąc głowę na ramieniu. - Ale cieszę się, nawet nie wiesz, jak bardzo. Wreszcie znalazłeś coś, co cię uszczęśliwi i nie odejdziesz z pracy po pierwszym dniu.
- To było raz, a po drugie, skąd ja mogłem wiedzieć, że będę musiał założyć jakiś beznadziejny uniform, który nijak nie pasował do moich włosów. No wybacz, ale specjalnie farbował się nie będę, zwłaszcza że blond to mój kolor – stwierdził zadowolony, obracając się przodem do Jjonga.
- Brawo, Kibum. Wiedziałam, że dasz radę.
- Dzięki, Sora. Przynajmniej ty we mnie wierzyłaś, w przeciwieństwie do niektórych. - Swój wzrok specjalnie kieruje na Jinkiego, który uśmiecha się w jego stronę wrednie. - Nieważne. Po prostu dalej na myśl, że będę tam stażystą, nie mogę oddychać.
- Bylebyś nie dał plamy już pierwszego dnia.
Kibum mruży swoje oczy i kieruje chłodny wzrok na Jonghyuna, który momentalnie nieco blednie na twarzy. - Przynajmniej to jakaś ambitna praca i postaram się, w przeciwieństwie do twojej. Wybacz, kochanie, ale wymyślanie reklam dla producentów past do zębów i szamponów przeciwłupieżowych to nic wielce kreatywnego – odpiera złośliwe.
- Mówisz tak, bo jesteś beznadziejnym aktorem. Nie moja wina, że cię wtedy nie przyjęli, naprawdę robiłem co mogłem.
- Nie tłumacz się, po prostu jesteś beznadziejnym negocjatorem. Na twoim miejscu załatwiłbym to w minutę, ale oczywiście, jak zwykle, ty musiałeś coś spieprzyć – niemal warczy, jednak po chwili znów uśmiecha się radośnie, odklejając od Jonghyuna. - Ale przyniosłem wino, trzeba to jakoś uczcić.
*


Uśmiecha się do siebie szeroko, widząc wysoki, całkiem oszklony wieżowiec, w którym już dzisiejszego dnia zaczyna staż. Ma ochotę skakać i piszczeć z radości jednocześnie, jednak zamiast tego poprawia swoją wściekle pomarańczową marynarkę, a kolorowe przypinki, wprawione w ruch, przyjemnie brzęczą. Schyla głowę i spogląda na swój perfekcyjny strój, upewniając się, czy wszystko wygląda idealnie. Oceniwszy stan swojego wyglądu, w myślach dając za niego sobie wielkie sześć z jeszcze większym plusem, powoli rusza z miejsca i kieruje się w stronę gmachu, mając nadzieję, że pierwszego dnia w pracy wypadnie dobrze. Na samej rozmowie było całkiem nieźle. Dyrektorka działu, w którym ubiegał się o przyjęcie, była na początku raczej negatywnie nastawiona, wiedząc, że Kibum ma raczej w tym średnie doświadczenie. Jednak kiedy zobaczyła jego prace, postanowiła dać mu szansę, co było dla Key cudem. To nie tak, że nie wierzył w swoje umiejętności, po prostu na to miejsce ubiegało się wiele ludzi.
W środku wszystko wygląda na jeszcze droższe i okazalsze niż na zewnątrz. Z zachwytem rozgląda się na boki, podziwiając powiększone okładki magazynu oprawione w ramki, które dumnie wiszą na wytapetowanych ścianach, ciesząc jego oczy. Chwilę później swój wzrok przenosi na sporych rozmiarów recepcję, gdzie stoi Nana – wysoka, szczupła blondynka, która swym uśmiechem potrafi podnieść każdego na duchu. Wygląda na zajętą, kiedy grzebie w stercie papierów, jednak mimo to Kibum podchodzi do niej. Póki co, jest tu jedyną osobą, którą zna.
- Cześć, Nana – wita się radośnie. Blondynka podnosi wzrok i swoje oczy koloru zielonego, który uzyskała pewnie za sprawą soczewek, bo dzień wcześniej były fioletowe - kieruje na chłopaka. Kibum lekko zaciska palce na szklanym blacie, nieco denerwując się pierwszym dniem. Wcześniej nigdy tak nie miał, raczej dlatego, że nie zależało mu na niczym równie mocno, co teraz. Wie, że musi być bezbłędny, perfekcyjny i nieomylny, nawet jeżeli jest to niemożliwe do spełnienia.
- O, Kibum – mówi wesoło, lustrując wzrokiem jego sylwetkę. - Jaki punktualny – chwali go z uśmiechem, odsuwając łokciem plik papierów na bok, po czym kładzie ręce na ladzie. - Jak twoje samopoczucie?
- Całkiem nieźle, choć myślałem, że w nocy nie zasnę – odpowiada, kierując wzrok na windę. - Tam czeka mnie piekło, prawda? - pyta cicho, mając na myśli jedno szczególne piętro.
Nana śmieje się dźwięcznie, nie spuszczając wzroku z nowego pracownika, następnie kręci przecząco głową. - Nie – zaprzecza. - Akurat nie trafiłeś tak źle. Cóż, nie znam Park Bom osobiście, ale z tego, co obiło mi się o uszy i widziałam, to jest dosyć zakręconą, ale pozytywną osobą, choć ma parę wad... dosyć widocznych, ale sam zobaczysz.
- Nie strasz mnie – mówi nerwowo, jednak wcale nie jest już tak zdenerwowany, jak wcześniej.
- Nie robię tego – oburza się, lekko wysuwając dolną wargę ust pomalowanych na krwistą czerwień, idealnie odznaczających się na bladej cerze. - Prawie cały personel wręcz przepada za nią, tylko nie każdy jest w stanie z nią wytrzymać.
Kibum wzmacnia uścisk i czeka, aż dziewczyna wytłumaczy coś więcej, jednak ta nic podobnego nie robi. Zamiast tego podnosi kubek z gorącą kawą, jak poznaje po logo – Starbucksa, i podaje go mu.
- Prawdopodobnie jak wejdziesz, to od razu zapyta o kawę. Daj jej i się uśmiechaj, a zrobisz na niej dobre wrażenie, gwarantuję – zapewnia, po czym na nowo przysuwa stertę kartek i zatapia w nich wzrok, jakby były największym złem tego świata.
Key spogląda jeszcze na nią, po czym bierze kubek z parującym napojem i kieruję się w stronę windy. - Powodzenia. I pamiętaj o uśmiechu! - słyszy jeszcze za sobą melodyjny głos Nany, nim zdąża wsiąść do środka. Wybiera numer piętra, na które chce dojechać, w myślach modląc się, by blondynka miała rację.
Spina się jeszcze bardziej, kiedy słyszy dźwięk smsa. Sięga wolną ręką do kieszeni i patrzy na wyświetlacz komórki, mimowolnie uśmiechając się. Jonghyun sprawia mu przyjemność zwykłym, jednym słowem 'hwaiting'. Key ma ochotę wyściskać go za to wsparcie, ale zamiast tego leniwie rusza z miejsca i kieruje się w stronę pomieszczenia pod numerem sto trzydziestym siódmym.
Na górze jest zdecydowanie więcej ludzi niż na dole. Raczej nie zwracają uwagi na Kibuma, pomijając kilka osób, którym zapewne rzuciła się w oczy jego krzykliwa marynarka. Nie zawraca sobie nimi głowy, ponieważ jego myśli zajmuje raczej sms od Jonghyuna i kreowanie swojej podwładnej. Właściwie myśli, że jest dość starą panną, która całe swe życie poświęciła modzie, nie mając nawet czasu na rodzinę.
Dziwi się, gdy zamiast kobiety w podeszłym wieku, widzi niewiele starszą od siebie, całkiem śliczną dziewczynę z brązowymi, lekko roztrzepanymi włosami, wydatnymi, różowymi wargami i mocno podkreślonymi oczami. Ubrana jest raczej zwykle i wygodnie, ale modnie, co nie uchodzi jego uwadze.
- Masz moją kawę? - pyta miłym dla ucha głosem, całkowicie zapominając o swoim wcześniejszym zajęciu.
Kibum przenosi wzrok z Bom na przedmiot trzymany w ręce i przypominając sobie słowa Nany, uśmiecha się szeroko, wręczając napój. - Tak, jestem...
- Key, Kibum, Kibummie, Bummie, wiem – uprzedza go, całkowicie zaskakując. - Przed twoim przyjściem zdążyłam przeczytać połowę twojego życiorysu, swoją drogą całkiem ciekawe to twoje życie. Zauważyłeś, że mamy podobne zdrobnienie imienia? Jej, to takie fascynujące – zachwyca się, a prędkość słów nieco przeraża Kibuma. - Ach, zapomniałam się przedstawić. Jestem Park Bom, Bom, Bommie, mów jak chcesz, tylko nie zwracaj się do mnie per 'pani', nienawidzę tego, to strasznie mnie postarza, a do emerytury mi naprawdę daleko – rzecze, zupełnie nie dopuszczając Key do słowa. - Pyszna ta kawa, jutro przynieś mi tę samą, zanotuj sobie. A i kukurydza, pamiętaj o kukurydzy, uwielbiam ją. Powiedz Nanie, żeby załatwiła. Ale ma być cieplutka, kiedy do mnie dotrze, nienawidzę zimnej, chociaż taką też zjem – stwierdza, idąc w głąb pomieszczenia. - Kukurydza pod każdą postacią jest przepyszna. Om, na co czekasz, chodź tu!
- Tak, przepraszam – mówi po chwili, podążając za Bom, która staje obok wieszaka z ubraniami. - Dzisiaj mamy ubrać jednego modela. Już stworzyłam prawie cały strój, potrzebne tylko dodatki, nic wielkiego, ale tym zajmiesz się ty. Tak będzie tylko przez kilka sesji, później będziesz musiał sobie poradzić sam, projektowania ubrań też się to tyczy, nie samego doboru. Poradzisz sobie, prawda? Po co ja się pytam, jasne, że tak, tu trafiają tylko najlepsi, Chaerin nie mogła mieć wątpliwości przyjmując cię tu – komunikuje, biorąc do ręki czarną, skórzaną kurtkę na kołnierzach ozdabianą ćwiekami. - Widziałam twoje prace, są świetne, naprawdę. Kilka z nich możemy wykorzystać przy jakiejś sesji, jeżeli się zgodzisz. To będzie naprawdę dobry start w tym magazynie.
- Naprawdę tak myślisz? - Key uśmiecha się szeroko, wlepiając swój wzrok w Bom. - Właściwie nie myślałem o niczym poważniejszym, rysując to. Po prostu cały koncept jakoś pojawił się w mojej głowie i musiałem naszkicować.
- Oczywiście, że tak. Jak coś mi się nie podoba, to od razu mówię – oburza się, gniotąc w rękach ubranie. - Twoje pomysły są świeże i nowoczesne, do tego pasują na każdą porę roku. Key, to będzie hit! Czuję to, jestem pewna, zresztą sam się przekonasz. - Mimo że mówi dosyć szybko, blondyn może doskonale wyłapać te najważniejsze słowa, przez które całkiem szczerze się uśmiecha. Powoli dociera do niego, że nie miał się czym stresować, a ten staż to najlepsze, co mogło go spotkać w ciągu ostatnich lat.
- Cześć, Bom. - Oboje obracają się w stronę źródła głosu. Ich wzrok pada na chłopaku, dosyć wysokim, bo wyższym od Key, o czarnych, idealnie wystylizowanych włosach i imponującym ciele, które zakrywa jedynie cienka, czarna bokserka i obcisłe, szare spodnie, idealnie opinające jego pośladki. Kształtne wargi formuje w uśmiechu, widząc nową, całkiem słodką i uroczą twarzyczkę. - Nowy?
- Cześć, wreszcie jesteś! - mówi lekko zdenerwowana, po czym podchodzi do niego i łapie za rękę, następnie ciągnie w stronę stojaka z ubraniami, gdzie wreszcie się zatrzymuje. - I tak, Tae Jun, to Kibum, mój nowy pomocnik, Kibum, to Tae Jun, model, którego mamy ubrać.
- Miło mi cię poznać. Wreszcie ktoś nowy, miałem dość tej monotonni, w kółko to samo, oszaleć można – stwierdza spokojnie, za co zostaje zdzielony podkoszulkiem przez Bom.
- Ja ci nie dostarczam odpowiedniej ilości rozrywki?
Key ma wrażenie, że gdy można byłoby zabijać, Bom bez problemu by sobie z tym poradziła.
- Mi ciebie również – odpiera wreszcie, uśmiechając się spokojnie.
Obecność Tae Juna nieco go peszy, co z jednej strony wydaje mu się naprawdę dziwne. Dawno czegoś takiego nie czuł. Ostatnio działo się tak, kiedy poznał Jonghyuna, ale ten z kolei również go bawił, przez co cały stres już w pierwszych minutach znajomości odszedł w zapomnienie. Teraz było całkiem inaczej.
- Tak, Bom, nie wystarczasz, ale to nic, mam Key. - Uśmiecha się złośliwie, kładąc rękę na jego barkach, przez co Kibum spina się lekko. - Swoją drogą, Key, ciekawa marynarka. Pierwsza rzuca się w oczy.
Blondyn nie robi nic więcej prócz cichego podziękowania. Rozumie, że jednak jest w piekle, ale nie chce go opuszczać.
*
Stara się zrozumieć, w jakiej sytuacji jest. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że zmieniło się naprawdę wiele, że właściwie to nie ten sam świat, w którym żył jeszcze dwa dni wcześniej. Wszystko zdaje się być obce, zwłaszcza otaczający go ludzie i atmosfera nad jeziorem. Ona najbardziej nie przypomina tej poprzedniej rzeczywistości; przestało być smutno, teraz wszędzie jest radość, przez co czuje, jakby zaczął życie na nowo. Z jednej strony cieszy się, bo ma wrażenie, że Taeminowi nic nie grozi, jednak mimo to martwi się o niego. Nie wie co robi, gdzie jest i czy sam ma szansę, by wszystko było dobrze. Jedynym pragnieniem Minho jest po prostu ujrzenie chłopaka i upewnienie się, czy jest szczęśliwy.
Czuje się dziwnie po tym wszystkim, co go spotkało, jakby wszystko było snem lub jakimś filmem, w którym grał główną rolę. Jest mu ciężko, ale postanawia, że odkryje prawdę, o co tak rzeczywiście chodzi.
Z zaciekawieniem sięga do swojego notesu. Powoli bierze go do swoich rąk i niepewnie otwiera, tak naprawdę nie wiedząc, czego ma się spodziewać. Właściwie jego obawy były słuszne. Większość kartek jest pusta, wszystkie notatki dotyczące klątwy zniknęły, jakby Minho nigdy ich nie napisał, a pozostały jedynie te dotyczące tajemniczego skrzypka, którego nawet nie podał imienia.
Uśmiecha się lekko, doskonale wiedząc, że chodzi o Taemina, nawet jeśli jego opis wygląda tak, jakby sam wykreował tę postać. Jego podświadomość szepcze, że chłopak istniał i istnieje nadal, po dzień dzisiejszy, bo nie mógł zniknąć, skoro Minho tak bardzo pragnął tego, by żył.
Niemal upuszcza notes, kiedy słyszy głośne pukanie do drzwi. Spogląda przez okno i jest w stanie stwierdzić, że próbuje się do niego dopić Hyorin razem z wesołym L.Joe, znudzonym Krisem oraz, jak zwykle negatywnie do wszystkiego nastawioną, Borą. Okłada przedmiot na miejsce i kieruje się w stronę wejścia, otwierając drzwi, aż w końcu stoi twarzą w twarz z dużo niższą od niego dziewczyną, która prawie rzuca mu się na szyję.
- Świetnie, że jesteś. - Hyorin promienieje na widok Minho. - Idziemy do baru. Wczoraj ledwo co cię wyciągnęłam nad to jezioro i zdziwiłam się, że praktycznie cały czas przesiedziałeś na tym kamieniu, ale dzisiaj będziesz się bawił.
- W barze nie ma zbyt wielu atrakcji – dodaje L.Joe, ściskając w ręce swoją czarną czapkę z daszkiem. - Nie możemy iść znów nad jezioro, jest tak gorąco. - Swoje duże ślepia wlepia w Hyorin, która jedynie prycha i kręci głową na znak, że ma sobie to wybić z głowy.
- Nie, idziemy do baru i koniec. Patrz, jak Kris chce. - Wskazuje ręką na YiFana, który mruży jedynie oczy i powoli schodzi ze schodów, ciągnąc za sobą Borę, by wreszcie udać się do wyznaczonego miejsca.
- Tak, ta ekscytacja zaraz we mnie eksploduje – mówi smętnym głosem najwyższy chłopak, nie zwracając nawet uwagi na swojego głupkowatego przyjaciela. Hyorin śmieje się cicho, pociągając Minho za rękę. Nim odchodzą wydeptaną ścieżką, zdąża zakluczyć drzwi do wynajętego domku.
Droga do najbliższego baru wcale nie jest taka długa, a Minho doskonale ją zna. Pamięta, jak na początku swojego pobytu, jeszcze przed tym wszystkim, co się stało, spacerował nią i spotkał Luhana, który opowiadał mu o klątwie. Był jednym z nielicznych ludzi w tym miejscu, a teraz turystów zdaje się być z godziny na godzinę coraz więcej. Najbardziej zaskoczyła go ich ilość wczorajszego wieczora, kiedy miał okazję udać się nad jezioro.
Kiedy wreszcie stają przed dosyć nowoczesnym budynkiem, Minho przenosi swój wzrok na duży szyld, na którym widoczna jest nazwa 'szklane'. Kojarzy mu się z jeziorem i klejnotem. Ma przeczucie, że ono nadal tam jest, pośród głębin, dobrze schowane na samym dnie. Nie ma jednak stuprocentowej pewności, dlatego postanawia o tym zapomnieć w owej chwili. Spogląda niepewnie na swoją towarzyszkę i idzie za nią. 
Lubi Hyorin, mimo że zna ją dopiero dwa dni. Wydaje mu się być pełna energii i dosyć zakręcona, ale przez to jest jeszcze bardziej przyjazna. Żałuje, że nie pamięta tych wcześniejszych dni, w których poznał się z nią i całą resztą. Jego wcześniejsze wspomnienia ograniczają się jedynie do Taemina.
Środek jest dosyć ciemny, wszędzie panuje czerń i granat, jednak wielkie okna wpuszczają nieco światła. Ciepłe promienie słoneczne oświetlają okrągłe stoliki oraz bar znajdujący się po drugiej stronie pomieszczenia. Jest dosyć okazały, przez co ledwo widać barmana, którym, jak orientuje się Minho, jest nie kto inny, jak szeroko uśmiechnięty Luhan.
Przeprasza Hyorin, mówiąc, że zaraz do nich dołączy, po czym kieruje się w stronę chłopaka, mając nadzieję, że chociaż on pomoże mu odnaleźć się w nowej sytuacji. Czuje się nieco zagubiony, kiedy siada na wysokim, ciemnym, ale wygodnym krzesełku, ale mimo to nie ukazuje swoich słabości. Stara się myśleć racjonalnie i wygonić wszystkie obawy, chociaż na tę krótką chwilę.
- Luhan? - odzywa się wreszcie, kiedy chłopak podchodzi do niego. Pomimo upału, ma na sobie białą koszulę z podwiniętymi do łokci rękawami, ale jak widać wcale mu to nie przeszkadza.
- Cześć, Minho – wita się, odkładając na ladę dwie szklanki, które trzymał w dłoni. - Fajnie, że postanowiłeś przyjść, myślałem, że tu nie wrócisz po ostatnim razie. - Śmieje się cicho, jednak Minho nie ma pojęcia, o co może mu chodzić. Skinąwszy głową, uśmiecha się jedynie, nie chcąc zrazić do siebie chłopaka.
- Jak widzisz, jestem... Hyorin mnie wyciągnęła, zresztą resztę załogi też. - Wskazuje na oddalony od nich parę metrów stolik, po czym ponownie spogląda na Luhana, który w tym momencie postanawia chwilę odpocząć, rozmawiając z nim. - I właściwie mam do ciebie pytanie, tylko nie bierz mnie za dziwaka, proszę.
- Jasne, postaram się.
- Znasz Lee Taemina? - pyta z nadzieją w głosie. Luhan marszczy czoło, zastanawiając się, jednak kiedy po paru chwilach nie mówi nic, Minho postanawia kontynuować. - Taki średniego wzrostu, ma taką delikatną twarz, gra na skrzypcach...
- Ach, tak! Wiem – przerywa mu Luhan, uśmiechając się szeroko. - Samo imię wiele mi nie mówiło, ale teraz wiem, o kogo ci chodziło. Znam, to znaczy tylko z widzenia, bo dosyć często przychodzi tu do baru, ale osobiście nie, jeżeli to masz na myśli – stwierdza po chwili. - Zawsze siada przy tym samym stoliku, na końcu sali z jakimś chłopakiem. Chyba Kaiem. Chociaż sam też tu przychodzi, ale sporadycznie.
Minho nie może powstrzymać uśmiechu. Myśl, że Taemin żyje i najprawdopodobniej ma się dobrze, sprawia, że ma ochotę płakać ze szczęścia, jednak zamiast tego, odetchnąwszy z ulgą, wsuwa dłoń w swoje włosy sięgające ramienia i zamyka oczy, czując jak łzy szczęścia napływają do ich kącików. Taemin żyje. Taemin istnieje. Taemin tu jest.
- Dziękuję, Lu – mówi, jednak jego głos nieco drży.
- W porządku. Jeżeli chcesz, mogę się coś o nim dowiedzieć, ale nie obiecuję, że mi się uda – proponuje, a Minho ma ochotę rzucić mu się ze szczęścia na szyję. - Właściwie dlaczego o niego pytasz? Stało się coś?
- Nic, po prostu widziałem go kilka razy i myślę, że będzie przydatny w tworzeniu książki. Chciałem z nim porozmawiać – tłumaczy szybko, wymyślając pierwszą lepszą wymówkę, która po części jest prawdą.
- To wszystko jasne. Do jutra powinienem coś wiedzieć. Czasami te stare plotkary na coś się przydają. A, i Minho? - pyta cicho, zwracając na siebie uwagę bruneta. - Jak napiszesz tę książkę, to chcę dedykację.


***
Chciałam bardzo przeprosić osoby, które czekały na kontynuację tego opowiadania. Obiecałam, że je skończę, więc mimo wszystko dotrzymam obietnicy, po prostu przez ostatnie dwa miesiące nie miałam do Klejnotu Jeziora weny. Ale po ostatnim spotkaniu z najlepszymi autorkami ff, jakie czytałam (aż sama sobie zazdroszczę, że je widziałam i rozmawiałam i wgl. sdfjksdfsd <3) coś mnie naszło i zatęskniłam za tym opowiadaniem, a co najważniejsze - wena wróciła. Mam strasznie dużo do napisania, nie wiem jak się wyrobię, ale postaram nie opóźniać z notkami. Najbardziej chcę się skupić na Porcelain, ale zobaczymy, co mi z tego wyjdzie :3 
Wraz z nowym rozdziałem, nowy wygląd bloga. Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu ^^