Inna rzeczywistość.
Znudzony Jonghyun odkłada album ze zdjęciami na niewysoki stolik i
spogląda na Jinkiego, który całkowicie go ignoruje. Chłopak jest
pochłonięty przez jakąś grubą encyklopedię, prawdopodobnie
ucząc się materiału na kolejne zaliczenia, zupełnie jakby
notatki mu nie wystarczyły.
- Onew? - pyta cicho młodszy, próbując jakoś otrząsnąć z
transu studenta, który po chwili leniwie podnosi wzrok znad książki
i wbija go w swojego przyjaciela.
- Czego znowu? - mruczy niezadowolony. Nienawidzi, kiedy ktoś
przeszkadza mu w nauce.
- Kibum na pewno nie mówił ci dokąd się wybiera?
Jinki westchnąwszy, zamyka książkę i kładzie ją obok siebie, po
czym bierze do ręki szklankę wypełnioną sokiem i marszczy nieco
czoło, jakby zastanawiając się nad czymś. Po chwili jednak
uśmiecha się kpiąco. - To twój chłopak, nie mój.
Jonghyun musi przyznać mu rację, czego wolałby uniknąć.
- Ale jest twoim przyjacielem. Poza tym znam tę minę – mówi,
jakby był pewny, że Lee coś przed nim ukrywa. - Mów gdzie jest
Key, do cholery jasnej – dodaje, gwałtownie wstając, a Jinki
wzrusza tylko ramionami i znów przybiera swój dawny, znudzony wyraz
twarzy. Sięga po książkę i zasłania nią twarz, by po raz
kolejny zagłębić się w lekturze.
- Dobra, wiem gdzie jest – odpiera po chwili, jednak nie odsłania
się. Jonghyun ma wrażenie, że starszy próbuje uciec przed jego
wzrokiem. - Ale nie powiem ci. Zresztą, lepiej będzie, jak Kibum
sam ci opowie, gdzie był, po co tam był i dlaczego ci nie
powiedział. Poza tym to nic pewnego, więc byłoby jeszcze gorzej,
gdybym ci teraz powiedział, co ten mały, upierdliwy, wredny idiota
planuje. Porywa się na głęboką wodę, ale może mu się uda. Sam
zaraz się może przekonasz lub będziesz musiał pocieszać go po
porażce – dodaje po chwili, a jego kąciki ust wędrują ku górze,
kiedy odpowiada mu jedynie ciche westchnienie Jonghyuna i następnie
ta upragniona cisza.
Chwilę później słychać pukanie. Dwie pary oczu w skupieniu
obserwują niewielki korytarz, skąd ów hałas pochodzi. Jonghyun
przez chwilę myśli, że to Key, jednak po momencie dochodzi do wniosku, że on by nie zapukał, tylko wpadł do mieszkania jak burza.
Znudzony przenosi wzrok na Jinkiego, który nawet nie trudzi się, by
wpuścić gościa. - Nie otworzysz? - W pierwszej chwili nie dostaje
odpowiedzi. W środku panuje cisza, przerywana nieustającym
stukaniem palców o drewniane drzwi. - Onew, do cholery!
- Jestem zajęty – odpowiada ze znudzeniem, nie odrywając wzroku
od opasłej książki, z którą raczej nie zamierza w najbliższym
czasie się rozstawać. - Ty nic nie robisz, więc z łaski swojej
podnieś tę leniwą dupę i otwórz, albo udawaj, że cię nie ma,
to natręt sobie pójdzie i po problemie.
- To twój dom.
- Szukaj bardziej przekonywujących argumentów.
Jonghyun z westchnieniem wstaje z miejsca, wiedząc, że nie wygra z
nim. Właściwie uważa Onew za naprawdę dobrego przyjaciela, który
potrafi dotrzymać tajemnicy i wesprze w trudnych chwilach, który
będzie zawsze przy nim bez względu na sytuację. Jedyną wadą
jest jego charakter. Mimo lojalności, jest dosyć szczery i
bezpośredni, czym potrafi zrazić, jednak nie Jonghyuna i Kibuma. Ten
drugi wcale nie jest lepszy.
Za drzwiami stoi osoba, której Jonghyun się najmniej spodziewał.
Prawdę mówiąc, na początku nie ma pojęcia, po co Sora
postanowiła odwiedzić Lee, ale bez słowa wpuszcza ją do środka,
czekając aż ściągnie swoje wysokie buty i odłoży kolorowy
parasol pasujący do falbaniastej sukienki, która Jonghyunowi
przypomina raczej zasłonę, aniżeli ubranie. Siląc się jednak na
uprzejmość, uśmiecha się łagodnie i wskazuje jej salon. - Coś
do picia?
- Nie, dzięki – odpiera z uśmiechem, zmierzając do wyznaczonego
miejsca. - Jest Jinki?
- Tak, ale wygląda na to, że jest zbyt leniwy, żeby podnieść się
z kanapy i otworzyć. – Prycha tak, by chłopak był to w stanie
usłyszeć. - Um, Sora? - Zwraca jej uwagę, na co ta odwraca głowę
i spogląda na niego z zaciekawieniem. - Wiesz może, gdzie jest
Kibum?
Przez chwilę milczy, jednak po chwili uśmiecha się łagodnie i
kiwa twierdząco głową. - Tak, ale miałam ci nie mówić.
- Key wstępuje do jakiejś sekty, gangu, a może potajemnie ucieka z
kraju, że nie chcecie mi powiedzieć? To aż taka tajemnica?
Obiecuję, ze jak tylko tu wróci, to uduszę go własnoręcznie i
nie będą obchodzić mnie żadne wymówki – warczy, opadając na
wcześniej zajmowane miejsce. Obok niego siada Sora, śmiejąc się
cicho.
- Wątpię, że nadal będziesz chciał to zrobić – wtrąca się
Jinki, unosząc swoje duże oczy znad książki – ale ja nie będę
miał nic przeciwko. Przynajmniej jeden z głowy. Bo później Minho
przyjedzie z wakacji i się zacznie. Ucieszona mamuśka Key, gorzej
być chyba nie mogło – stwierdza, mając przy tym tak zabawną
minę, że Jonghyun z trudem powstrzymuje się od parsknięcia
śmiechem.
- W takim razie go oszczędzę, jeszcze cię trochę podenerwuje,
dopilnuję tego. - Śmieje się, mówiąc to, ponieważ wie, że
denerwuje tym Jinkiego jeszcze bardziej.
Po chwili w domu słychać hałas otwieranych drzwi, donośne
trzaśnięcie, a następnie przeciągły pisk, który potrafiłby
obudzić nieżywego. Jjong zdumiony spogląda na Sorę, która z
szerokim uśmiechem oczekuję rozradowanego Kibuma, który po chwili
staje w drzwiach salonu.
-
Udało się! - krzyczy, a Jinki, widząc, jak emanuje od niego
szczęściem, przykłada dłonie do uszu, próbując uchronić się
przed wrzaskami, po czym zamyka oczy. - Nie wierzę, że mnie
przyjęli! To takie nierealne, muszę zadzwonić do Minho. Będzie
się cieszył tak jak ja i... na torebkę od Prady i buty od Louis
Vuitton, coś ty na siebie włożyła? Ta sukienka aż radzi po
oczach. - Ze zdziwieniem patrzy na Sorę, która na to zaczyna się
śmiać jeszcze bardziej. - To zbrodnia, żeby w czymś takim
chodzić, ściągnij to, wyrzuć albo spal najlepiej. To wygląda
jak szmata do podłogi. - Jest tak zajęty, że nawet nie zauważa,
kiedy obok niego staje Jonghyun i czule obejmuje go w pasie,
przyciągając do siebie.
- O co chodzi, Key? I dlaczego nikt nie chciał mi powiedzieć, gdzie
byłeś? Zupełnie jakby to była tajemnica, za której zdradzenie
grozi utrata życia.
- Bo to godni zaufana ludzie są – odpiera, kładąc dłonie na
rękach swojego chłopaka. - Poprosiłem, żeby nie mówili ci, bo
nie wiedziałem czy się uda, poza tym chciałem, żebyś dowiedział
się o tym ode mnie, a nie od osób trzecich – informuje spokojnie,
wtulając się w jego ciało. - Byłem na rozmowie o pracę, w Vogue.
Co prawda mam przejść staż, ale już wstępnie powiedzieli, że
się nadaję. To niesamowite!
- Mogłeś powiedzieć wcześniej, postarałbym się ciebie jakoś
wesprzeć – mówi, jednak jest dumny z Key, dlatego przytula go
jeszcze mocniej, kładąc głowę na ramieniu. - Ale cieszę się,
nawet nie wiesz, jak bardzo. Wreszcie znalazłeś coś, co cię
uszczęśliwi i nie odejdziesz z pracy po pierwszym dniu.
- To było raz, a po drugie, skąd ja mogłem wiedzieć, że będę
musiał założyć jakiś beznadziejny uniform, który nijak nie
pasował do moich włosów. No wybacz, ale specjalnie farbował się
nie będę, zwłaszcza że blond to mój kolor – stwierdził
zadowolony, obracając się przodem do Jjonga.
- Brawo, Kibum. Wiedziałam, że dasz radę.
- Dzięki, Sora. Przynajmniej ty we mnie wierzyłaś, w
przeciwieństwie do niektórych. - Swój wzrok specjalnie kieruje na
Jinkiego, który uśmiecha się w jego stronę wrednie. - Nieważne.
Po prostu dalej na myśl, że będę tam stażystą, nie mogę
oddychać.
- Bylebyś nie dał plamy już pierwszego dnia.
Kibum
mruży swoje oczy i kieruje chłodny wzrok na Jonghyuna, który
momentalnie nieco blednie na twarzy. - Przynajmniej to jakaś ambitna
praca i postaram się, w przeciwieństwie do twojej. Wybacz,
kochanie, ale wymyślanie reklam dla producentów past do zębów i
szamponów przeciwłupieżowych to nic wielce kreatywnego –
odpiera złośliwe.
-
Mówisz tak, bo jesteś beznadziejnym aktorem. Nie moja wina, że cię
wtedy nie przyjęli, naprawdę robiłem co mogłem.
-
Nie tłumacz się, po prostu jesteś beznadziejnym negocjatorem. Na
twoim miejscu załatwiłbym to w minutę, ale oczywiście, jak
zwykle, ty musiałeś coś spieprzyć – niemal warczy, jednak po
chwili znów uśmiecha się radośnie, odklejając od Jonghyuna. -
Ale przyniosłem wino, trzeba to jakoś uczcić.
*
Uśmiecha się do siebie szeroko, widząc wysoki, całkiem oszklony
wieżowiec, w którym już dzisiejszego dnia zaczyna staż. Ma ochotę
skakać i piszczeć z radości jednocześnie, jednak zamiast tego
poprawia swoją wściekle pomarańczową marynarkę, a kolorowe
przypinki, wprawione w ruch, przyjemnie brzęczą. Schyla głowę i
spogląda na swój perfekcyjny strój, upewniając się, czy wszystko
wygląda idealnie. Oceniwszy stan swojego wyglądu, w myślach dając
za niego sobie wielkie sześć z jeszcze większym plusem, powoli
rusza z miejsca i kieruje się w stronę gmachu, mając nadzieję, że
pierwszego dnia w pracy wypadnie dobrze. Na samej rozmowie było
całkiem nieźle. Dyrektorka działu, w którym ubiegał się o
przyjęcie, była na początku raczej negatywnie nastawiona, wiedząc,
że Kibum ma raczej w tym średnie doświadczenie. Jednak kiedy
zobaczyła jego prace, postanowiła dać mu szansę, co było dla Key
cudem. To nie tak, że nie wierzył w swoje umiejętności, po prostu
na to miejsce ubiegało się wiele ludzi.
W
środku wszystko wygląda na jeszcze droższe i okazalsze niż na
zewnątrz. Z zachwytem rozgląda się na boki, podziwiając
powiększone okładki magazynu oprawione w ramki, które dumnie
wiszą na wytapetowanych ścianach, ciesząc jego oczy. Chwilę
później swój wzrok przenosi na sporych rozmiarów recepcję,
gdzie stoi Nana – wysoka, szczupła blondynka, która swym
uśmiechem potrafi podnieść każdego na duchu. Wygląda na zajętą,
kiedy grzebie w stercie papierów, jednak mimo to Kibum podchodzi do
niej. Póki co, jest tu jedyną osobą, którą zna.
- Cześć, Nana – wita się radośnie. Blondynka podnosi wzrok i
swoje oczy koloru zielonego, który uzyskała pewnie za sprawą soczewek, bo dzień wcześniej
były fioletowe - kieruje na chłopaka. Kibum lekko zaciska palce na
szklanym blacie, nieco denerwując się pierwszym dniem. Wcześniej
nigdy tak nie miał, raczej dlatego, że nie zależało mu na niczym
równie mocno, co teraz. Wie, że musi być bezbłędny, perfekcyjny
i nieomylny, nawet jeżeli jest to niemożliwe do spełnienia.
- O, Kibum – mówi wesoło, lustrując wzrokiem jego sylwetkę. -
Jaki punktualny – chwali go z uśmiechem, odsuwając łokciem plik
papierów na bok, po czym kładzie ręce na ladzie. - Jak twoje
samopoczucie?
- Całkiem nieźle, choć myślałem, że w nocy nie zasnę –
odpowiada, kierując wzrok na windę. - Tam czeka mnie piekło,
prawda? - pyta cicho, mając na myśli jedno szczególne piętro.
Nana śmieje się dźwięcznie, nie spuszczając wzroku z nowego
pracownika, następnie kręci przecząco głową. - Nie –
zaprzecza. - Akurat nie trafiłeś tak źle. Cóż, nie znam Park Bom
osobiście, ale z tego, co obiło mi się o uszy i widziałam, to
jest dosyć zakręconą, ale pozytywną osobą, choć ma parę wad...
dosyć widocznych, ale sam zobaczysz.
- Nie strasz mnie – mówi nerwowo, jednak wcale nie jest już tak
zdenerwowany, jak wcześniej.
- Nie robię tego – oburza się, lekko wysuwając dolną wargę ust
pomalowanych na krwistą czerwień, idealnie odznaczających się na
bladej cerze. - Prawie cały personel wręcz przepada za nią, tylko
nie każdy jest w stanie z nią wytrzymać.
Kibum wzmacnia uścisk i czeka, aż dziewczyna wytłumaczy coś
więcej, jednak ta nic podobnego nie robi. Zamiast tego podnosi kubek
z gorącą kawą, jak poznaje po logo – Starbucksa, i podaje go mu.
-
Prawdopodobnie jak wejdziesz, to od razu zapyta o kawę. Daj jej i
się uśmiechaj, a zrobisz na niej dobre wrażenie, gwarantuję –
zapewnia, po czym na nowo przysuwa stertę kartek
i zatapia w nich wzrok, jakby były największym złem tego świata.
Key spogląda jeszcze na nią, po czym bierze kubek z parującym
napojem i kieruję się w stronę windy. - Powodzenia. I pamiętaj o
uśmiechu! - słyszy jeszcze za sobą melodyjny głos Nany, nim zdąża
wsiąść do środka. Wybiera numer piętra, na które chce dojechać,
w myślach modląc się, by blondynka miała rację.
Spina
się jeszcze bardziej, kiedy słyszy dźwięk smsa. Sięga wolną
ręką do kieszeni i patrzy na wyświetlacz komórki, mimowolnie
uśmiechając się. Jonghyun sprawia mu przyjemność zwykłym,
jednym słowem 'hwaiting'. Key ma ochotę wyściskać go za to
wsparcie, ale zamiast tego leniwie rusza z miejsca i kieruje się w
stronę pomieszczenia pod numerem sto trzydziestym siódmym.
Na
górze jest zdecydowanie więcej ludzi niż na dole. Raczej nie
zwracają uwagi na Kibuma, pomijając kilka osób, którym zapewne
rzuciła się w oczy jego krzykliwa marynarka. Nie zawraca sobie nimi
głowy, ponieważ jego myśli zajmuje raczej sms od Jonghyuna i
kreowanie swojej podwładnej. Właściwie myśli, że jest dość
starą panną, która całe swe życie poświęciła modzie, nie
mając nawet czasu na rodzinę.
Dziwi się, gdy zamiast kobiety w podeszłym wieku, widzi niewiele
starszą od siebie, całkiem śliczną dziewczynę z brązowymi,
lekko roztrzepanymi włosami, wydatnymi, różowymi wargami i mocno
podkreślonymi oczami. Ubrana jest raczej zwykle i wygodnie, ale
modnie, co nie uchodzi jego uwadze.
- Masz moją kawę? - pyta miłym dla ucha głosem, całkowicie
zapominając o swoim wcześniejszym zajęciu.
Kibum przenosi wzrok z Bom na przedmiot trzymany w ręce i
przypominając sobie słowa Nany, uśmiecha się szeroko, wręczając
napój. - Tak, jestem...
- Key, Kibum, Kibummie, Bummie, wiem – uprzedza go, całkowicie
zaskakując. - Przed twoim przyjściem zdążyłam przeczytać połowę
twojego życiorysu, swoją drogą całkiem ciekawe to twoje życie.
Zauważyłeś, że mamy podobne zdrobnienie imienia? Jej, to takie
fascynujące – zachwyca się, a prędkość słów nieco przeraża
Kibuma. - Ach, zapomniałam się przedstawić. Jestem Park Bom, Bom,
Bommie, mów jak chcesz, tylko nie zwracaj się do mnie per 'pani',
nienawidzę tego, to strasznie mnie postarza, a do emerytury mi
naprawdę daleko – rzecze, zupełnie nie dopuszczając Key do
słowa. - Pyszna ta kawa, jutro przynieś mi tę samą, zanotuj
sobie. A i kukurydza, pamiętaj o kukurydzy, uwielbiam ją. Powiedz
Nanie, żeby załatwiła. Ale ma być cieplutka, kiedy do mnie
dotrze, nienawidzę zimnej, chociaż taką też zjem – stwierdza,
idąc w głąb pomieszczenia. - Kukurydza pod każdą postacią jest
przepyszna. Om, na co czekasz, chodź tu!
-
Tak, przepraszam – mówi po chwili, podążając za Bom, która
staje obok wieszaka z ubraniami. - Dzisiaj mamy ubrać jednego
modela. Już stworzyłam prawie cały strój, potrzebne tylko
dodatki, nic wielkiego, ale tym zajmiesz się ty. Tak będzie tylko
przez kilka sesji, później będziesz musiał sobie poradzić sam,
projektowania ubrań też się to tyczy, nie samego doboru. Poradzisz
sobie, prawda? Po co ja się pytam, jasne, że tak, tu trafiają
tylko najlepsi, Chaerin nie mogła mieć wątpliwości przyjmując
cię tu – komunikuje, biorąc do ręki czarną, skórzaną kurtkę
na kołnierzach ozdabianą ćwiekami. - Widziałam twoje prace, są
świetne, naprawdę. Kilka z nich możemy wykorzystać przy jakiejś
sesji, jeżeli się zgodzisz. To będzie naprawdę dobry start w tym
magazynie.
- Naprawdę tak myślisz? - Key uśmiecha się szeroko, wlepiając
swój wzrok w Bom. - Właściwie nie myślałem o niczym
poważniejszym, rysując to. Po prostu cały koncept jakoś pojawił
się w mojej głowie i musiałem naszkicować.
-
Oczywiście, że tak. Jak coś mi się nie podoba, to od razu mówię
– oburza się, gniotąc w rękach ubranie. - Twoje pomysły są
świeże i nowoczesne, do tego pasują na każdą porę roku. Key, to
będzie hit! Czuję to, jestem pewna, zresztą sam się przekonasz. -
Mimo że mówi dosyć szybko, blondyn może doskonale wyłapać te
najważniejsze słowa, przez które całkiem szczerze się uśmiecha.
Powoli dociera do niego, że nie miał się czym stresować, a ten
staż to najlepsze, co mogło go spotkać w ciągu ostatnich lat.
- Cześć, Bom. - Oboje obracają się w stronę źródła głosu. Ich
wzrok pada na chłopaku, dosyć wysokim, bo wyższym od Key, o
czarnych, idealnie wystylizowanych włosach i imponującym ciele,
które zakrywa jedynie cienka, czarna bokserka i obcisłe, szare
spodnie, idealnie opinające jego pośladki. Kształtne wargi formuje w
uśmiechu, widząc nową, całkiem słodką i uroczą twarzyczkę. -
Nowy?
- Cześć, wreszcie jesteś! - mówi lekko zdenerwowana, po czym
podchodzi do niego i łapie za rękę, następnie ciągnie w stronę
stojaka z ubraniami, gdzie wreszcie się zatrzymuje. - I tak, Tae
Jun, to Kibum, mój nowy pomocnik, Kibum, to Tae Jun, model, którego
mamy ubrać.
-
Miło mi cię poznać. Wreszcie ktoś nowy, miałem dość tej
monotonni, w kółko to samo, oszaleć można – stwierdza
spokojnie, za co zostaje zdzielony podkoszulkiem przez Bom.
- Ja ci nie dostarczam odpowiedniej ilości rozrywki?
Key ma wrażenie, że gdy można byłoby zabijać, Bom bez problemu
by sobie z tym poradziła.
- Mi ciebie również – odpiera wreszcie, uśmiechając się
spokojnie.
Obecność
Tae Juna nieco go peszy, co z jednej strony wydaje mu się naprawdę
dziwne. Dawno czegoś takiego nie czuł. Ostatnio działo się tak,
kiedy poznał Jonghyuna, ale ten z kolei również go bawił, przez
co cały stres już w pierwszych minutach znajomości odszedł w
zapomnienie. Teraz było całkiem inaczej.
- Tak, Bom, nie wystarczasz, ale to nic, mam Key. - Uśmiecha się
złośliwie, kładąc rękę na jego barkach, przez co Kibum spina
się lekko. - Swoją drogą, Key, ciekawa marynarka. Pierwsza rzuca
się w oczy.
Blondyn
nie robi nic więcej prócz cichego podziękowania. Rozumie, że
jednak jest w piekle, ale nie chce go opuszczać.
*
Stara
się zrozumieć, w jakiej sytuacji jest. Doskonale zdaje sobie sprawę
z tego, że zmieniło się naprawdę wiele, że właściwie to nie
ten sam świat, w którym żył jeszcze dwa dni wcześniej. Wszystko
zdaje się być obce, zwłaszcza otaczający go ludzie i atmosfera
nad jeziorem. Ona najbardziej nie przypomina tej poprzedniej
rzeczywistości; przestało być smutno, teraz wszędzie jest radość,
przez co czuje, jakby zaczął życie na nowo. Z jednej strony cieszy
się, bo ma wrażenie, że Taeminowi nic nie grozi, jednak mimo to
martwi się o niego. Nie wie co robi, gdzie jest i czy sam ma szansę,
by wszystko było dobrze. Jedynym pragnieniem Minho jest po prostu
ujrzenie chłopaka i upewnienie się, czy jest szczęśliwy.
Czuje się dziwnie po tym wszystkim, co go spotkało, jakby wszystko
było snem lub jakimś filmem, w którym grał główną rolę. Jest
mu ciężko, ale postanawia, że odkryje prawdę, o co tak
rzeczywiście chodzi.
Z zaciekawieniem sięga do swojego notesu. Powoli bierze go do swoich
rąk i niepewnie otwiera, tak naprawdę nie wiedząc, czego ma się
spodziewać. Właściwie jego obawy były słuszne. Większość
kartek jest pusta, wszystkie notatki dotyczące klątwy zniknęły,
jakby Minho nigdy ich nie napisał, a pozostały jedynie te
dotyczące tajemniczego skrzypka, którego nawet nie podał imienia.
Uśmiecha się lekko, doskonale wiedząc, że chodzi o Taemina,
nawet jeśli jego opis wygląda tak, jakby sam wykreował tę
postać. Jego podświadomość szepcze, że chłopak istniał i
istnieje nadal, po dzień dzisiejszy, bo nie mógł zniknąć, skoro
Minho tak bardzo pragnął tego, by żył.
Niemal upuszcza notes, kiedy słyszy głośne pukanie do drzwi. Spogląda przez
okno i jest w stanie stwierdzić, że próbuje się do niego dopić
Hyorin razem z wesołym L.Joe, znudzonym Krisem oraz, jak zwykle
negatywnie do wszystkiego nastawioną, Borą. Okłada przedmiot na
miejsce i kieruje się w stronę wejścia, otwierając drzwi, aż w
końcu stoi twarzą w twarz z dużo niższą od niego dziewczyną,
która prawie rzuca mu się na szyję.
- Świetnie, że jesteś. - Hyorin promienieje na widok Minho. -
Idziemy do baru. Wczoraj ledwo co cię wyciągnęłam nad to jezioro
i zdziwiłam się, że praktycznie cały czas przesiedziałeś na tym
kamieniu, ale dzisiaj będziesz się bawił.
- W barze nie ma zbyt wielu atrakcji – dodaje L.Joe, ściskając w
ręce swoją czarną czapkę z daszkiem. - Nie możemy iść znów
nad jezioro, jest tak gorąco. - Swoje duże ślepia wlepia w Hyorin,
która jedynie prycha i kręci głową na znak, że ma sobie to wybić
z głowy.
- Nie, idziemy do baru i koniec. Patrz, jak Kris chce. - Wskazuje
ręką na YiFana, który mruży jedynie oczy i powoli schodzi ze
schodów, ciągnąc za sobą Borę, by wreszcie udać się do
wyznaczonego miejsca.
-
Tak, ta ekscytacja zaraz we mnie eksploduje – mówi smętnym głosem
najwyższy chłopak, nie zwracając nawet uwagi na swojego
głupkowatego przyjaciela. Hyorin śmieje się cicho, pociągając
Minho za rękę. Nim odchodzą wydeptaną ścieżką, zdąża
zakluczyć drzwi do wynajętego domku.
Droga
do najbliższego baru wcale nie jest taka długa, a Minho doskonale
ją zna. Pamięta, jak na początku swojego pobytu, jeszcze przed tym
wszystkim, co się stało, spacerował nią i spotkał Luhana, który
opowiadał mu o klątwie. Był jednym z nielicznych ludzi w tym
miejscu, a teraz turystów zdaje się być z godziny na godzinę
coraz więcej. Najbardziej zaskoczyła go ich ilość wczorajszego
wieczora, kiedy miał okazję udać się nad jezioro.
Kiedy
wreszcie stają przed dosyć nowoczesnym budynkiem, Minho przenosi
swój wzrok na duży szyld, na którym widoczna jest nazwa 'szklane'.
Kojarzy mu się z jeziorem i klejnotem. Ma przeczucie, że ono nadal
tam jest, pośród głębin, dobrze schowane na samym dnie. Nie ma
jednak stuprocentowej pewności, dlatego postanawia o tym zapomnieć
w owej chwili. Spogląda niepewnie na swoją towarzyszkę i idzie za nią.
Lubi
Hyorin, mimo że zna ją dopiero dwa dni. Wydaje mu się być pełna
energii i dosyć zakręcona, ale przez to jest jeszcze bardziej
przyjazna. Żałuje, że nie pamięta tych wcześniejszych dni, w
których poznał się z nią i całą resztą. Jego wcześniejsze
wspomnienia ograniczają się jedynie do Taemina.
Środek
jest dosyć ciemny, wszędzie panuje czerń i granat, jednak wielkie
okna wpuszczają nieco światła. Ciepłe promienie słoneczne
oświetlają okrągłe stoliki oraz bar znajdujący się po drugiej
stronie pomieszczenia. Jest dosyć okazały, przez co ledwo widać
barmana, którym, jak orientuje się Minho, jest nie kto inny, jak
szeroko uśmiechnięty Luhan.
Przeprasza Hyorin, mówiąc, że zaraz do nich dołączy, po czym
kieruje się w stronę chłopaka, mając nadzieję, że chociaż on
pomoże mu odnaleźć się w nowej sytuacji. Czuje się nieco
zagubiony, kiedy siada na wysokim, ciemnym, ale wygodnym krzesełku,
ale mimo to nie ukazuje swoich słabości. Stara się myśleć
racjonalnie i wygonić wszystkie obawy, chociaż na tę krótką
chwilę.
- Luhan? - odzywa się wreszcie, kiedy chłopak podchodzi do niego.
Pomimo upału, ma na sobie białą koszulę z podwiniętymi do łokci
rękawami, ale jak widać wcale mu to nie przeszkadza.
- Cześć, Minho – wita się, odkładając na ladę dwie szklanki,
które trzymał w dłoni. - Fajnie, że postanowiłeś przyjść,
myślałem, że tu nie wrócisz po ostatnim razie. - Śmieje się
cicho, jednak Minho nie ma pojęcia, o co może mu chodzić.
Skinąwszy głową, uśmiecha się jedynie, nie chcąc zrazić do
siebie chłopaka.
- Jak widzisz, jestem... Hyorin mnie wyciągnęła, zresztą resztę
załogi też. - Wskazuje na oddalony od nich parę metrów stolik, po
czym ponownie spogląda na Luhana, który w tym momencie postanawia
chwilę odpocząć, rozmawiając z nim. - I właściwie mam do ciebie
pytanie, tylko nie bierz mnie za dziwaka, proszę.
- Jasne, postaram się.
- Znasz Lee Taemina? - pyta z nadzieją w głosie. Luhan marszczy
czoło, zastanawiając się, jednak kiedy po paru chwilach nie mówi
nic, Minho postanawia kontynuować. - Taki średniego wzrostu, ma
taką delikatną twarz, gra na skrzypcach...
- Ach, tak! Wiem – przerywa mu Luhan, uśmiechając się szeroko. -
Samo imię wiele mi nie mówiło, ale teraz wiem, o kogo ci chodziło.
Znam, to znaczy tylko z widzenia, bo dosyć często przychodzi tu do
baru, ale osobiście nie, jeżeli to masz na myśli – stwierdza po
chwili. - Zawsze siada przy tym samym stoliku, na końcu sali z
jakimś chłopakiem. Chyba Kaiem. Chociaż sam też tu przychodzi,
ale sporadycznie.
Minho
nie może powstrzymać uśmiechu. Myśl, że Taemin żyje i
najprawdopodobniej ma się dobrze, sprawia, że ma ochotę płakać
ze szczęścia, jednak zamiast tego, odetchnąwszy z ulgą, wsuwa
dłoń w swoje włosy sięgające ramienia i zamyka oczy, czując jak
łzy szczęścia napływają do ich kącików. Taemin
żyje. Taemin istnieje. Taemin tu jest.
- Dziękuję, Lu – mówi, jednak jego głos nieco drży.
- W porządku. Jeżeli chcesz, mogę się coś o nim dowiedzieć, ale
nie obiecuję, że mi się uda – proponuje, a Minho ma ochotę
rzucić mu się ze szczęścia na szyję. - Właściwie dlaczego o
niego pytasz? Stało się coś?
- Nic, po prostu widziałem go kilka razy i myślę, że będzie
przydatny w tworzeniu książki. Chciałem z nim porozmawiać –
tłumaczy szybko, wymyślając pierwszą lepszą wymówkę, która po
części jest prawdą.
-
To wszystko jasne. Do jutra powinienem coś wiedzieć. Czasami te
stare plotkary na coś się przydają. A, i Minho? - pyta cicho,
zwracając na siebie uwagę bruneta. - Jak napiszesz tę książkę,
to chcę dedykację.
***
Chciałam bardzo przeprosić osoby, które czekały na kontynuację tego opowiadania. Obiecałam, że je skończę, więc mimo wszystko dotrzymam obietnicy, po prostu przez ostatnie dwa miesiące nie miałam do Klejnotu Jeziora weny. Ale po ostatnim spotkaniu z najlepszymi autorkami ff, jakie czytałam (aż sama sobie zazdroszczę, że je widziałam i rozmawiałam i wgl. sdfjksdfsd <3) coś mnie naszło i zatęskniłam za tym opowiadaniem, a co najważniejsze - wena wróciła. Mam strasznie dużo do napisania, nie wiem jak się wyrobię, ale postaram nie opóźniać z notkami. Najbardziej chcę się skupić na Porcelain, ale zobaczymy, co mi z tego wyjdzie :3
Wraz z nowym rozdziałem, nowy wygląd bloga. Mam nadzieję, że wam przypadnie do gustu ^^